W willi, a właściwie w zabytkowym pałacyku zamożnego kolekcjonera książek, giną dwie osoby. Jaki był powód dokonania tej zbrodni i kto jest jej sprawcą? Szybko wychodzi na jaw, że tajemnicze zabójstwo ma związek z równie zagadkowym starodrukiem. Tak rzadkim, że być może wcale nie istniejącym… Policja nie jest w stanie rozwikłać poplątanych wątków, zwłaszcza, że chodzi tu o śledztwo z pogranicza kryminalistyki i historii sztuki, a właściwie – bibliofilistyki. Do akcji muszą się włączyć Emil Żądło – dziennikarz śledczy z pisma „Rozgwiazda” oraz jego partnerka Marta Zabłocka, muzealniczka. Tak się składa, że Marta jest też koleżanką z pracy brata ofiary i bardzo chce pomóc zrozpaczonemu kumplowi…
Poprzez nieznane lądy na kraj świata
Tym razem w kręgu zainteresowań Anny Klejzerowicz znalazł się starodruk. Po japońskim drzeworycie znanym nam z „Cienia gejszy”, czy pasjonującej historii posągu z „Domu Naszej Pani” przyszedł czas na książkę. I to nie byle jaką. Jak zwykle autorka snuje przed nami alternatywną historię, swoiste „co by było, gdyby” i jak zwykle, zgrabnie połączone z Polską i z Gdańskiem. Mamy więc zaginioną księgę. Jak słusznie zauważa pisarka, takich ksiąg jest wiele. Zniknęły przed wiekami, by wypłynąć w najmniej spodziewanym momencie. Zawsze jest szansa, że ocalał choćby jeden egzemplarz – sprzyjał temu wynalazek druku. O oryginale, zaginionym przez wiekami manuskrypcie, nie ma oczywiście mowy, ale może istnieje równie cenna drukowana kopia? Pasjonująca jest ta pogoń za księgą, którą odbywamy wraz z Emilem i Martą. Wiele dowiemy się na temat starożytnej kartografii oraz historii drukarstwa. I będzie to wiedza, która na pewno się przyda.
Uśmiechałam się, czytając powieść Anny Klejzerowicz. Dlaczego? Bo dopiero co zamknęłam książkę Edwarda Brooke’a Hitchinga „Atlas Lądów Niebyłych”. Nasza recenzja TUTAJ. Tajemniczy starodruk, którego tak zapamiętale poszukuje się w powieści Klejzerowicz, to przedruk starszego tekstu, o którym pisze również Hitching. Warto zwrócić uwagę na ilustracje w „Atlasie”. Pięknie dopełnią nam lekturę powieści Anny Klejzerowicz.
Kryminalna intryga
Nie możemy jednak stracić z oczu kryminalnej zagadki, bo jest ona równie ważnym elementem powieści, co historia tajemniczego starodruku. Czas nie działa tutaj na korzyść Emila i Marty. Ofiar będzie więcej i tylko od tej odważnej pary zależy, czy zdołają powstrzymać przebiegłego sprawcę. Czy trzeba dodawać, że także oni znajdą się w niebezpieczeństwie? „Kłopoty to moja specjalność” mógłby powtórzyć za Marlowem Żądło. Choć to inne czasy i zupełnie inna bajka, Emil ma sporo z chandlerowskiego bohatera.
A rozwiązanie? Na pewno zaskoczy. Choć powieści Anny Klejzerowicz to raczej kryminały przygodowo-obyczajowe, tym razem zagadka jest jak najbardziej klasyczna, ze wszystkimi prawidłami gatunku. Nic nie jest tym, czym się wydaje, drodzy Państwo.
Jak zwykle w tym cyklu, w „Księdze Wysp ostatnich” możemy się spodziewać wartkiej akcji, potoczystej narracji, umiejętnie zaprawionej ciekawą historyczną zagadką i doskonałej intrygi. Jest to świetna zabawa, która również czegoś uczy. Czytając Klejzerowicz, nie mamy poczucia, że zabijamy czas banalną lekturą na jeden raz. Dowiadujemy się czegoś, co z nami pozostanie, a może skłoni do własnych poszukiwań?
Książka pod patronatem Zbrodniczych Siostrzyczek, przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Replika
O powieściach Anny Klejzerowicz z cyklu o Emilu Żądło TUTAJ
O Księdze Wysp Ostatnich TUTAJ
Fragment Księgi Wysp Ostatnich TUTAJ