Strona główna Recenzje Rozstrzygnięcie konkursu na recenzję „Dobrego Miasta”

Rozstrzygnięcie konkursu na recenzję „Dobrego Miasta”

0
PODZIEL SIĘ

Rozstrzygniecie konkursu na recenzję „Dobrego Miasta”Kilka tygodni temu zaprosiliśmy Was do udziału w konkursie na napisanie recenzji „Dobrego Miasta” Mariusza Zielke. W pierwszym etapie wytypowaliśmy osoby, które otrzymały przedpremierowo po egzemplarzu książki i zobowiązały się napisać recenzję. Nagrodą za najlepszy tekst, ufundowaną przez Wydawnictwo Czarna Owca, jest bon na 200 zł, do wydania w sklepie internetowym Wydawnictwa.

Wasze recenzje ogromnie nam się podobały: zarówno te, które książkę chwalą, jak i te, które ja krytykują 🙂 Ale cóż, wygrana jest tylko jedna. Wydawnictwo Czarna Owca i Zbrodnicze Siostrzyczki zgodnie przyznają ją … pani Agnieszce Sznajder. Serdecznie gratulujemy!

Przeczytajcie zwycięską recenzję:

Dobre Miasto, położone gdzieś między Mławą a Olsztynem, jak wiele podobnych miasteczek, stało na skraju przepaści. Niewiele brakowało, a pozostałyby jedynie zapuszczone baraki i historie o tych, którzy uciekli do Warszawy lub za granicę w poszukiwaniu szans, opowiadane pod sklepem nad kolejną butelką alpagi na zeszyt.

Dobre Miasto miało jednak szczęście – na przełomie ustrojów wydało na świat kilkoro ludzi z głową do interesów. Jeziorańskie stalowe baraki zastąpiono murowanymi, jak grzyby po deszczu powyrastały nowe bloki, lada moment powstanie galeria handowa, a większość mieszkańców zarabia na życie pracą w przynoszących milionowe zyski browarach młodego Krynickiego, biznesowego geniusza i wielkiego lokalnego dobrodzieja.

Upalnego lata 2015 roku dobromiejską społecznością wstrząsa koszmarna wiadomość – porwano i zamordowano żonę Krynickiego, Agnieszkę, kobietę powszechnie znaną, kochaną i szanowaną za dobre serce i liczne akcje charytatywne na rzecz okolicznych mieszkańców.

Dwa lata później, tuż przed procesem podejrzanych o ten potworny czyn, do Dobrego Miasta przyjeżdża Małgorzata, młoda dziennikarka, która ma opisać historię porwania i zdać bezpośrednią relację z sądu na łamach Tygodnika. Choć jeszcze niezbyt doświadczona w swoim fachu, Małgosia ma niewątpliwy zmysł dziennikarski, a jej pytania trafiają w najczulsze miejsca i nie pozostają bez reakcji osób i grup rządzących miasteczkiem. Poza kwestiami zawodowymi Małgosię z Dobrym Miastem łączy również przeszłość, bolesna i wstydliwa. Taka mieszanka w końcu musi wybuchnąć – pytanie tylko, co z tego wyniknie.

Mariusz Zielke to wytrawny dziennikarz i reporter, doświadczony w tropieniu przestępczych powiązań, a jego biegłość w tej dziedzinie sprawia, że książkę zaskakująco łatwo odebrać nie jako typowy kryminał, a raczej jako dramat obyczajowy z elementami parareportażu oraz wątkiem kryminalnym spajającym wszystkie elementy.

Historie bohaterów zaś nie są łatwe – każda postać jest tu jakoś okaleczona, a przez to żywa i wyrazista, nie pozostawia obojętnym. Tło – miasto usiłujące przykryć lukrowanymi pozorami nędzę, dziedziczną patologię, powszechną przemoc i rozpaczliwe próby ułożenia sobie życia – sprawia przygnębiające wrażenie, pozostawiając po sobie refleksję, ile spraw być może ignorujemy w swoim otoczeniu zajęci szarą codziennością.

Dla mnie to jedna z tych książek, które kategoryzuję jako: “jutro, żeby nie zasnąć, wypiję litr kawy” – bardzo ciężko było mi się od niej oderwać, powtarzałam sobie, że ten rozdział będzie ostatnim tego wieczoru. I może jeszcze ten. No dobrze, to już ostatni, udam, że nie widzę, która to już godzina.

Można powieści zarzucić, że nie jest ortodoksyjnym kryminałem typu “mamy zwłoki, mamy śledztwo, mamy zaskakujący wynik”, choć akurat dla mnie analiza tła społecznego podejrzanych, wieloletnia historia miasta i głównej bohaterki oraz absolutnie fantastyczne – i klasyczne dla dobrego kryminału – salto wywinięte przez fabułę to raczej zalety, niż wady.

Mam nadzieję, że autor wpadnie na kolejne równie atrakcyjne pomysły i skonstruuje inne, niekoniecznie podobne, ale także wciągające historie. Pozostało mi jednak uczucie niepokoju, czy Dobre Miasto nie zostało zbudowane na kompilacji zdarzeń, z którymi Zielke spotkał się jako dziennikarz. Jeśli tak – a podejrzewam, że istnieje takie prawdopodobieństwo – to przerażające, do czego mogą być zdolni ludzie napędzani zazdrością, zawiścią lub strachem przed nieznanym.

Polecam tę książkę nie tylko miłośnikom kryminałów, ale też innych kierunków literackich.

Sama pewnie sięgnę po inne pozycje autora, żeby przekonać się, czy reportaż idzie mu równie dobrze, jak fikcja.

 

Agnieszka Sznajder