Ktoś zabija policjantów. Krępuje ich kablem, pozbawia życia w wyrafinowany sposób, a przy ciałach pozostawia czerwoną różę bez kolców. Detektyw inspektor Geoffrey Hunter i wyróżniająca się w jego zespole detektyw Charlie Stafford obawiają się najgorszego – ktoś szuka zemsty na gliniarzach, a skoro taki jest motyw, to ofiar będzie więcej. Jak jednak powiązać ze sobą zbrodnie i przewidzieć, kto może być zagrożony jako następny? Zaczyna się wyścig z czasem i z inteligentnym, perfidnym psychopatą, który zdaje się mieć wszystkie karty w ręku.
Cykl kryminałów Sarah Flint o Stafford i Hunterze wciągnął mnie od samego początku. Może dlatego, że autorka jest byłą policjantką (przepracowała w zawodzie ponad 30 lat) i doskonale zna opisywane środowisko? Lubię, gdy pisarze wiedzą, co chcą nam przedstawić, a Flint poznała „życie ulicy” od podszewki.
Historia z „Kłamcy, kłamcy” jest bardzo zgrabnie wymyślona, a fabuła trzyma w nieustannym napięciu. Czytelnik wie, że morderca się nie zatrzyma, a pojedynek pomiędzy nim, a policjantami przeradza się w zabójczą i pełną zwrotów akcji grę. Kogo wytypują śledczy? Mają kilku podejrzanych, bo tak się składa, że w niebezpiecznych dzielnicach Londynu nie kocha się za bardzo stróżów prawa. Wręcz przeciwnie – podczas przesłuchań podejrzani zgodnie stwierdzają, że cieszą się ze śmierci kolejnego funkcjonariusza. Tutaj każdy ma jakieś pretensje do przedstawicieli władzy – komuś podczas policyjnej akcji zabito krewnego, innym gliniarze przeszkadzają w narkotykowych interesach, czy czerpaniu zysków z prostytucji. Flint nie stara się przy tym stwarzać wrażenia, że funkcjonariusze są aniołami w mundurach. Czasami zdarzają się trudne sytuacje, przekroczenia kompetencji. Te jednak bada wydział wewnętrzny – w tej części bardzo aktywnie przeprowadzający dochodzenie w jednej z wcześniejszych spraw Huntera.
Sarah Flint bardzo prawdziwie pokazała nam życie policyjnej jednostki. To ludzie z krwi i kości, mający swoje służbowe obowiązki, ale też rodziny, które są dla nich wszystkim. Współmałżonkowie policjantów i policjantek nigdy nie znają godziny, gdy inni funkcjonariusze zapukają do drzwi z tragiczną wiadomością. Niektóre dzieci nie poznają ojców, bo taka jest cena tej służby.
Nie każdy to wytrzymuje – do oddziału Charlie trafia nowy członek. Stara się utrzymać tempo narzucone przez resztę zespołu, ale co chwila zdarzają mu się jakieś wpadki. Surowy dowódca Hunter nie ma dla takich litości. Z drugiej strony docenia zaangażowanie i lojalność. To właśnie ceni w Stafford, która nie tylko uwielbia pracę na ulicy, w niebezpiecznych warunkach, ale jest inteligentna, przedsiębiorcza i nieustraszona.
To bardzo ciekawa postać – Charlie jest przedstawicielką „kobiecej fali” w policji. Ona i jej koleżanki to młode, dobrze wyszkolone funkcjonariuszki, które nie mają żadnych kompleksów wobec kolegów. Są równoprawnymi partnerkami i ważnymi członkami oddziału. Czasami faceci ustępują odwagą tym kobietom, które po prostu kochają swoją pracę.
No i na koniec psychopata. Z pewnością zdziwi was zakończenie tej historii. Mnie bardzo podobał się psychologiczny aspekt powieści. Charlie ze służbowych przyczyn spotyka się z niezwykle przenikliwą psychoterapeutką. To właśnie ona przedstawia funkcjonariuszce zwięzły katalog cech i sposobów działania psychopatów. Warto na chwilę zatrzymać się w tym momencie lektury: wielu manipulatorów otacza również nas i choć może nie mordują, są równie groźni.
Z niecierpliwością czekam na kolejną odsłonę śledztw Charlie Stafford i Huntera, bo wiem, że Sarah Flint pracuje już nad następnym tomem.
Książka pod patronatem Zbrodniczych Siostrzyczek przeczytana dzięki uprzejmości wydawnictwa Amber
O Kłamcy, kłamcy TUTAJ
O pozostałych powieściach Flint TUTAJ
Fragment Kłamcy, kłamcy TUTAJ