Sharon Bolton jest jedną z naszych ulubionych autorek thrillerów. Jej powieści są zgrabne, zaskakujące i dobrze napisane. Autorka potrafi tak dobierać i przedstawiać historie, że nikt nie czuje się zawiedziony.
Przy okazji weekendu z „Blizną”, najnowszą powieścią Sharon Bolton, której premiera miała miejsce 04 kwietnia, chcemy Wam przypomnieć inne książki autorki, które gościły na naszych łamach.
Mroczne tajemnice północy, czyli „Już jesteś martwa”
Widokowy lot balonem nad Parkiem Narodowym Northumberland zamienia się dla trzynastu pasażerów w koszmar. Przypadkowo stają się świadkami dokonanego na ziemi morderstwa. Mężczyzna, który na ich oczach zabił młodą kobietę, strzela więc do pilota balonu, a potem zaczyna ich ścigać. Nieumiejętnie prowadzony statek powietrzny spada na ziemię; mordercy właśnie o to chodzi – zwłaszcza, że jednej z osób, kobiecie w zielonej kurtce, udało się zrobić mu zdjęcie komórką.
Tak zaczyna się opowieść o pościgu i nieustępliwym tropicielu, który zrobi wszystko, aby dopaść swoją ofiarę. Ale ofiara także ma swoje atuty i swoją tajemnicę…
Sharon Bolton udowadnia w tej powieści, że absolutnie zasługuje na swoje miejsce wśród bestsellerowych autorek tego gatunku. Powieść czyta się jednym tchem, a zakończenie naprawdę zaskakuje, nawet mnie, która takich powieści przeczytała wiele.
Cała nasza recenzja TUTAJ
Tajemne rytuały i makabryczna zbrodnia, czyli „Mistrz ceremonii”
Bohaterka powieści, Florence Lovelady w 1999 roku wraca do Sabden, miasteczka w Lancashire, w którym służyła jako policjantka (posterunkowa) trzydzieści lat wcześniej. Była to jej pierwsza praca i pierwsze śledztwo, które ukształtowało ją na całe życie. W miasteczku zaginęło troje dzieci, nastolatków. Śledztwo dowiodło, że zostali w makabryczny sposób zamordowani. Florence, w dramatycznych okolicznościach, odszukała zabójcę, który został skazany na więzienie. W odosobnieniu zresztą zmarł i teraz kobieta, wiedziona niejasnym przeczuciem, postanowiła wziąć udział w jego pogrzebie. Pogrzebie „potwora”, człowieka, którego nienawidziła i obawiała się go. Coś jednak nie daje jej spokoju – sprawca kontaktował się z nią przed śmiercią, coś jej powiedział… Florence wraca do opuszczonego domostwa, w którym mieszkał zabójca i znajduje glinianą figurkę voo-doo, przedstawiającą ją samą. Identyczne znajdowano przy ofiarach przed trzydziestu laty. Co się dzieje? Jak wytłumaczyć te dziwne zjawiska? Lovelady wraca do dawnej sprawy, aby przeanalizować ją raz jeszcze. Czy coś jej wówczas umknęło?
Bolton doskonale znajduje równowagę pomiędzy psychologicznym a sensacyjnym aspektem swej książki. Bo „Mistrz ceremonii” to niezwykle zgrabnie i sensownie skonstruowana zagadka. Wszystko ma tutaj swoje miejsce i czas, a wartka akcja nawet nie chwilę nie wytraca tempa. „Mistrz ceremonii” to nie tylko dobra kryminalna rozrywka, ale powieść o naszych lękach i uprzedzeniach. No i o sile kobiet, które potrafią znieść więcej, niż im się wydaje.
Cała nasza recenzja TUTAJ
Klimat i atmosfera, czyli „Krwawe żniwa”
Heptonclough to maleńka wręcz idylliczna osada na wrzosowiskach. Właśnie tutaj, niedaleko dwóch kościołów i cmentarza zbudowała swój dom rodzina Fletcherów, przybyszów z głębi Anglii. Są obcy w tej społeczności, podobnie jak Harry Laycoc, nowy pastor, który ma na nowo otworzyć kościół po przeszło dziesięciu latach nieużywania go jako miejsca kultu.
Mimo wszystko Heptonclough wydaje się być przyjazne i spokojne. Do czasu jednak. Pewnego dnia, tuż po święcie zmarłych, następuje niespodziewany wypadek. Po osunięciu ziemi na cmentarzu zostaje odsłonięty grób. A w nim, obok ciała pochowanej tam małej dziewczynki, jeszcze dwa inne. Także dziecięce. Dodatkowo syn Fletcherów zaczyna słyszeć dziwne głosy i widywać tajemniczą widmową postać na cmentarzu. Czy chłopiec ma początki choroby psychicznej, czy coś się dzieje w tym miejscu?
„Krwawe żniwa” to finezyjnie i ciekawie zbudowane powieść. Jak zwykle u Bolton ważna jest atmosfera i pełen napięcia, niepokojący klimat. Wrzosowiska są nastrojowe i piękne, gdy wieje wiatr wyglądają jak wzburzone morze. Także dwa kościoły i cmentarz Heptonclough są przesiąknięte niesamowitością i pewną grozą. Do tego miejscowe zwyczaje i obrzędy, które niejeden raz kojarzyły mi się bardziej z powieścią gotycką niż thrillerem.
Cała nasza recenzja TUTAJ
Mamy nadzieję, że zaostrzyłyśmy Państwa apetyt na lekturę „Blizny”? Prosimy, zaglądajcie do nas w weekend, kiedy przedstawimy fragment i recenzję tej powieści, a w niedzielę rozganizujemy rozdanie z książką na naszym fanpage’u na Facebooku.