Uwielbiam film Petera Weira, zatem do lektury „Pikniku pod Wiszącą Skałą” Joan Lindsay zasiadłam z prawdziwą przyjemnością. Co stało podczas niefortunnej wycieczki w dzień św. Walentego w roku 1900 na australijskim interiorze? Gdzie podziały się uczennice pensji Appleyard i ich nauczycielka matematyki? Czy kamienny monolit to w istocie jakiś groźny artefakt?
Urzekła mnie ta książka, podobnie jak kiedyś film. Opowieść przesiąknięta jest niesamowitą atmosferą tajemniczości i grozy. Czytelnik w namacalny sposób czuje zmęczenie upalnym dniem i rozleniwienie szkolnym piknikiem. Trudno się więc dziwić, że cztery znudzone dziewczęta wyruszają na przechadzkę w stronę monumentalnej Wiszącej Skały. Po drodze mijają rodzinę pułkownika Fitzhuberta, która obozuje nieopodal. Dalej zaczyna się wielka tajemnica – z wycieczki wraca tylko rozhisteryzowana pulchna Edyta, ginie też jedna z nauczycielek. Po kilku dniach bratanek pułkownika, przybyły z Anglii Michał, postanawia sam wszcząć poszukiwania. Czy jego starania odniosą jakikolwiek skutek?
„Piknik pod Wiszącą Skałą” to historia o nieznanym. Wielkiej potędze przyrody, której nie jesteśmy w stanie pojąć i o zagadkach, których nie da się zgłębić umysłem. Wobec natury jesteśmy bezbronni i głupi, są też na świecie sprawy, które nie znajdują łatwego wytłumaczenia.
Pensja Appleyard jest pełna młodych dobrze urodzonych panien. Te wchodzące w dorosłość dziewczęta niosą ze sobą własne sekrety: marzą o wolności, nauce, chcą kogoś kochać, czasami ich ambicje wydają błahe i przyziemne. Niektóre uczennice są leniwe i nieciekawe, inne zaś wręcz fascynujące, jak prześliczna Miranda. Ona też zdecydowanie wiedzie prym wśród koleżanek. Irma mówi, iż Miranda zawsze o wszystkim wie i wszystko jest w stanie przewidzieć. Jest najmądrzejsza z dziewcząt, a jednocześnie czai się w niej coś niepokojącego, nie z tego świata.
Historia tajemnicy pensji, to tak naprawdę opowieść o dojrzewaniu. Odrzucaniu pewnych złudzeń i iluzji, z jednoczesną zgodą na dorosłość. Te niepokoje wieku młodzieńczego są tutaj zarysowane delikatną kreską i pełne niedopowiedzeń. Jednocześnie wybory młodych mają czasami tragiczne konsekwencje.
Nie sposób nie wspomnieć o przełożonej pensji, pani Appleyard. Ona stworzyła to miejsce i wymyśliła od podstaw, kupując podupadłą wielkopańską posiadłość i przekształcając w szkołę. Instytucja doskonale prosperowała, przynosząc właścicielce spore dochody do feralnego pikniku. Po nim rodzice zaczęli odbierać córki i wszystko się rozsypało. Przełożona musi więc patrzeć na ruinę swego przedsięwzięcia i nie może się z tym pogodzić. Pani Appleyard przypomina mi jako żywo panią Latter z powieści Prusa „Emancypantki” – ten sam upór, walka o byt ambitnej kobiety i ta sama porażka.
Uderzający jest też sposób traktowania uczennic na progu XX wieku. Pensja jest może elitarna, ale to skostniała i niedemokratyczna instytucja. Tutaj posłuszeństwo wymusza się karami i psychicznym odwetem, a hasłem nad drzwiami jest „Milczenie jest złotem”, co mówi samo za siebie.
Tak czy inaczej – uwielbiam opowieść o Wiszącej Skale, a Miranda, to wciąż jedna z moich ulubionych buntowniczek. Sekretnych buntowniczek, bo jest równie tajemnicza, co monolit, który budzi takie przerażenie.
Serdecznie polecam, zwłaszcza w te gorące dni!
Książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Replika
Przekład: Wacław Niepokólczycki
Tytuł oryginału: Picnic at Hanging Rock
Data wydania: 2018
Data premiery: 12 czerwca 2018
ISBN: 978-83-7674-654-8
Format: 130×200
Oprawa: Twarda
Liczba stron: 288