Obrzmiały członek, czyli 26 odwołań Mariusza Zielke w powieści ?Księga kłamców?
Najnowsza powieść dziennikarza śledczego i pisarza Mariusza Zielke może wprawić w zakłopotanie. Jeśli ktoś nie wie jak połączyć Bułhakowa, Tarantino, ewangelie gnostyków, komiksy o Spidermanie, Czranoksiężnika z krainy Oz i Stephena Kinga w jedno, to powinien koniecznie przekonać się, że jest to możliwe.
Młody hokeista i jego dziewczyna spotykają w kinie słynną malarkę Anne Blume. Kobieta wciąga ich w świat pełen demonów, walki o prymat dobra nad złem, szaleństwa i poszukiwania sprawiedliwości sprawiając, że muszą zdecydować, po której stronie chcą się opowiedzieć.
Włoski awanturnik Lenny wsiada do pociągu w Meksyku. Zostaje okradziony i wyrzucony na stacji pośrodku pustyni. Demon Cimeies zapewnia mu doznań, jakich nie mógłby spodziewać się po najlepszej dawce peyotlu. Karin Andersson, oszustka – maklerka ujawnia kulisy swoich malwersacji, które brzmią dziwnie znajomo. Jakby Zielke czytał nam kronikę wydarzeń świata początku XXi wieku i komentował na bieżąco. Pełna przypowieści powieść pudełkowa jest bowiem nie tyko zbiorem odwołań kulturowych (naliczyłam ich 26), ale przede wszystkim współczesnym moralitetem, gdzie wbrew pozorom dobro zwycięża.
Autor szydzi z pozornych konieczności dnia codziennego. Rzeczy istotne stają się nieważne, gdy bohaterowie muszą podejmować naprawdę istotne decyzje. Rosyjski miliarder Roman Marynin, moja ulubiona postać z tej powieści, jeżdżący zbyt szybko samochodem i mający na wszystko doskonałą odpowiedź zapewne uznałby, że po czterech szklankach wódki świat jest już taki piękny, że nie warto się nad nim zastanawiać.
A jednak autor nie ustaje w próbie analizy Bożego planu co do ludzkości. Jego wersja Księgi Rodzaju to historia o Polaku, Rusku i Niemcu, którzy bawią się w piaskownicy. Analogia, trzeba przyznać, bardzo udana i zabawna, gdyby nie to, że może wydawać się prawdziwa. Oczywiście, jak łatwo przypuszczać, do żadnych wniosków nie dojdziemy, ale zabawa w łamigłówki kulturowe jest dzięki kunsztowi Mariusza Zielke świetna.
Tylko ten obraz obrzmiałego członka, który autor z zapałem kreśli na zbyt wielu stronach mnie nie przekonuje. Niewiele wnosi do powieści, a sprawia wrażenie, że wszyscy męscy bohaterowie widzą świat przez jego pryzmat.
Powieść przeczytałam dzięki uprzejmości Autora.