Ach kłamstwo!
Jedni mówią, że ma krótkie nogi. Inni – że długi nos. Ale jeszcze inni – i tych jest chyba najwięcej, chociaż często się do tego nie przyznają – uważają, że jest powabne. Uwodzicielskie. Piękne.
Tom Phillips, autor wydanej rok temu książki „Prawda. Krótka historia wciskania kitu” pisze, że rekord kłamania pobił Donald Trump, kiedy podczas 120-minutowego przemówienia skłamał 125 razy (czyli więcej niż raz na minutę). A to było ponad rok temu, nie wiem, może od tego czasu rekord został już pobity i to wielokrotnie. Na pewno wszyscy mówimy wiele razy w ciągu dnia tak zwane Białe kłamstwa, te nieszkodliwe kłamstewka, które mają tylko poprawić nastrój nam i rozmówcy. Tak, pięknie wyglądasz w tej sukience. Tak, obiad był pyszny. Tak, to był wspaniały wieczór.
Bo kłamstwo ma po prostu jedną przewagę nad prawdą: stwarza więcej możliwości!
Kiedy napiszę: siedzę na kanapie w pokoju i stukam w klawisze komputera, będzie to prawda. Ale prawda jest tylko jedna. Za to kłamstwo… Mogę napisać, że spaceruję po plaży, że jestem w łóżku z kochankiem, że właśnie jem obiad w eleganckiej restauracji… O ileż to bardziej interesujące, bardziej pociągające od prawdy. Tak, kłamstwo zdecydowanie ma urok.
Ten urok doskonale rozumie Jędrzej Pasierski, który swoją najnowszą powieść zatytułował „Kłamczuch”.
Jeśli czytaliście poprzednie tomy serii z Niną Warwiłow, to wiecie, kim ona jest. Jeśli nie czytaliście – nie będę wam psuć zabawy podpowiadaniem, lepiej szybko to nadróbcie. W każdym razie w „Kłamczuchu” policjantka z Warszawy znowu wraca w Beskid Niski. Tylko że tym razem na wakacje i tym razem z córką.
I tak się ta powieść zaczyna: miło i sielsko. Mała Mila się bawi i uczy siedzieć na koniu, Nina biega i czuje, że znowu zaczyna oddychać pełną piersią. I wszystko byłoby pięknie gdyby nie fakt, że zabita, z pozoru, dechami wieś, rozpoznaje w Ninie policjantkę. I że jeden z mieszkańców wsi, paskudny staruch słynący ze swoich kłamstw, koniecznie chce z nią porozmawiać. I – wreszcie –że ten paskudny Kłamczuch zostaje zabity.
Resztę musicie już przeczytać sami. Śledztwo, jak zawsze u Pasierskiego jest gęste i klimatyczne. A klimaty zabitych, z pozoru, dechami wsi doskonale mu wychodzą.
Ale kiedy będziecie czytać „Kłamczucha” nie zastanawiajcie się tylko, kto zabił. Zastanówcie się też, dlaczego kłamiemy. Wszyscy. I bohaterowie Pasierskiego, i ja i wy.