Strona główna Recenzje Jędrzej Pasierski „Czerwony świt”. Recenzja Marty Guzowskiej

Jędrzej Pasierski „Czerwony świt”. Recenzja Marty Guzowskiej

0
PODZIEL SIĘ

Jędrzej Pasierski „Czerwony świt”. Recenzja Marty GuzowskiejWczesna i niezwykle ciepła wiosna. Zaćmienie słońca. Warszawa, a raczej warszawka: hipstersko-artystowskie towarzystwo zebrane wokół gwiazdki ekranu (z tym, że raczej królowej reklam niż filmów) Sary Kosowskiej. Po nocy przetańczonej w klubach postanawiają z marszu zobaczyć poranne zaćmienie. Zbierają się w ekskluzywnym lofcie Sary, na ogromnym, osłoniętym ze wszystkich stron tarasie. Żeby nie usnąć przed kulminacją zaćmienia, robią kawę. Wypijają ją. I Sara umiera, otruta.

Tylko to wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane, niż pozornie się wydaje. Osoby zgromadzone wokół Sary to czwórka jej najbliższych przyjaciół, nieomal od dzieciństwa, rodzina. Czy ktoś z nich mógł zabić przyjaciółkę, która jest dla nich prawdziwą przyjaciółką, a nie tylko słynną aktoreczką, w której blasku sławy można się pogrzać?

A może morderczynią jest jedyna osoba niepasująca do tego grona, poderwana przez przyjaciela Sary dziewczyna. Ale czy na pewno znajdowała się w lofcie, kiedy przygotowywali kawę i mogła do niej czegoś dosypać?

Sytuację komplikuje jeszcze fakt, że trucizną okazuje się nembutal, substancja nielegalna w Europie, którą można jednak sprowadzić, głównie z Azji. Kto mógł to zrobić i w jaki sposób?

I jeszcze jedna komplikacja: dziewczyna, pozornie przypadkowa, poderwana przez jednego z przyjaciół Sary w klubie, wcale nie jest przypadkową osobą. Kiedyś liczyła na przyjaźń Sary, teraz jej zazdrości. Czy to nie perfekcyjna kandydatka na morderczynię?

I w to warszawskie piekiełko wkracza Nina Warwiłow, która ma po czubek głowy własnych problemów: umierającego ojca, z którym nadal nie może złapać kontaktu i dwuletnią córkę, która domaga się niepodzielnej uwagi mamy. A tej samej, niepodzielnej uwagi domaga się skomplikowane śledztwo…

Akcja powieści „Czerwony świt” Jędrzeja Pasierskiego, trzeciej już książki z serii z Niną Warwiłow, to klasyczny police procedural. Jest trup, jest śledztwo, są policjanci i ich przełożeni, którzy cisną. Do tego ciśnie też życie. Ale to nie intryga, choć misterna, sprawia, że tak chętnie sięgam po Pasierskiego.

Sprawia to Nina Warwiłow, jedna z najbardziej udanych postaci kobiecych w kryminale ostatnich lat. Nina jest do bólu prawdziwa. Na wiecznym niedoczasie, w wiecznych wątpliwościach i wiecznie targana wyrzutami sumienia, że zaniedbuje dziecko dla śledztwa i śledztwo dla dziecka. Czyli prawdziwa pracująca matka, której szczytem marzeń jest kąpiel w pianie i dwunastogodzinny sen we własnym łóżku. Bo jej wyobraźnia, ze zmęczenia po prostu dalej nie sięga.

Nieczęsto zdarza się, żeby pisarz–mężczyzna, nakreślił tak udany portret kobiecy. Bez urazy, ale my, kobiety jesteśmy po prostu o wiele bardziej skomplikowane i mężczyźni najczęściej tego nie ogarniają. Kobiece bohaterki stworzone przez mężczyzn bardzo często straszą schematyzmem, od którego inne kobiety, czytelniczki, bolą zęby.

Wyjątków jest niewiele. Jędrzej Pasierski i jego Nina Warwiłow do nich należą. I dlatego lektura „Czerwonego świtu” to prawdziwa uczta literacka.